Przejdź do głównej zawartości

45 urodziny Bartka czyli jak nie zostałem miękiszonem i poszukiwałem Złotej Kaczki 😀

 

Czasy mamy jakie mamy, stąd fajnym pomysłem jest, aby w miejsce tradycyjnych nasiadówek w domu, urodzinki odprawiać na sportowo, wybiegając kilometry na świeżym powietrzu.

Taki też pomysł miał Bartek, organizator Biegu o Złotą Kaczkę. Ten fajnie pomyślany bieg na 10 kilometrów z reguły odbywa się w maju. Tym razem, z okazji urodzin, Bartek postanowił dla zaproszonych gości zorganizować edycję zimową – jedyną, elitarną i niepowtarzalną.

Przed południem zameldowałem się pod zamkiem w Toszku na miejscu startu biegu i od razu spotkałem kilku biegowych znajomych. Gdy towarzystwo zdążyło powymieniać różne uwagi, nadeszła rodzinka Bartka i po odśpiewaniu solenizantowi „100 lat” wyruszyliśmy na trasę biegu.

Były to dla mnie dziewicze tereny do biegania. Ale już po paruset metrach wiedziałem, że będzie to bardzo przyjemne bieganie. Większość trasy stanowiły ścieżki pomiędzy polami, było sporo błotka, ale przepiękne widoki, przebijające się słońce, stada saren przecinające trasę naszego biegu i klucze ptaków nad nami wynagradzały wszystko. To nie był żaden bieg na wynik, stąd były przerwy na zdjęcia, na żarty i przede wszystkim na skorzystanie z mobilnego bufetu, o którego obecność Bartek zadbał.

Pierwsza pętla kończyła się zdobywaniem zamku czyli bardzo ostrym, gliniastym podbiegiem, śliskim zbiegiem i wspięciem się po 108 schodach na zamkowy dziedziniec. Ale było warto. Najwięcej czasu spędziliśmy przy studni, gdzie według legendy schowała się legendarna kaczka. Nie wiem jak się to stało, ale udało mi się ją przez chwilę pogłaskać 😉, zanim znowu schowała się w studni. Wysłuchaliśmy też ciekawej i żartobliwej anegdoty o pieniążkach wrzucanych "na szczęście" przez turystów do studni.

Z zamku pobiegliśmy na stacjonarny bufet przygotowany przez uroczą małżonkę Bartka. I tutaj, jakoś generalnie przeszła ochota na zrobienie kolejnej pętelki, która była w planie 😋. Jednak nadeszła ta chwila, gdy gospodarz zażartował, że chyba nie chcemy być miękiszonami i ruszymy na kolejną pętlę 😂. Coś co w zamierzeniu miało być żartem i podejrzewam, że tak Bartek to potraktował, spotkało się z niespodziewanym odzewem. Karolina, Rysiek, Tomek i ja wyraziliśmy chęć zrobienia drugiej pętli. I wtedy cały nasz kwartet spojrzał na Bartka, bo tylko on znał trasę. A ten, chcąc nie chcąc, musiał wyruszyć z nami. Druga pętla miała już zdecydowanie szybsze tempo, bo mimo wszystko zastanawialiśmy się, czy po naszym powrocie do bufetu, coś w nim zostanie 😉.

Po paru kilometrach nasza piątka podzieliła się na dwie grupy. Ja biegnąc z przodu i non stop gadając z Karoliną i Ryśkiem, i oczywiście w ogóle nie znając trasy, nie zauważyłem z moimi współtowarzyszami, że zupełnie zagubił nam się gospodarz. Dopiero gdy dobiegliśmy do przejazdu kolejowego, którego nie było na pierwszej pętli, nerwowo się odwróciliśmy, ale za nami, jak okiem sięgnąć nikogo nie było. Odczekaliśmy chwilę i zarządziliśmy powrót. I wtedy z oddali zobaczyliśmy jakieś sylwetki na horyzoncie. Po krótkiej dyskusji, czy to aby nie sarny i stwierdzeniu, że sarny tak wolno nie chodzą 😉, zauważyliśmy nerwowe ruchy wydawane przez Bartka i Tomka. No tak, nie skręciliśmy we właściwą dróżkę, a każdy niespodziewany powrót boli. Oczywiście nie mnie, ja już tak mam 😂. I nawet na urodzinach, musiałem Bartkowi wyciąć taki numer. I dlatego, dobiegając na miejsce stacjonarnego bufetu, gdy inni robili sobie dokrętkę do półmaratonu, ja już miałem ten dystans zaliczony i mogłem spokojnie zająć się konsumpcją 😋.

To były super urodzinki spędzone w gronie biegowych znajomych. Bartku dziękuję Ci za zaproszenie, dziękuję za pomysł na uczczenie urodzin w taki sposób i oczywiście wielkie podziękowania za doskonałe zorganizowanie tego wszystkiego i jeszcze raz - wszystkiego najlepszego 😀👍. To musiałem napisać, bo dzisiaj masz Swoje święto. A teraz podziękowania dla tej, która faktycznie trzymała rękę na pulsie i dbała, żeby niczego nam nie zabrakło – Małgosiu wielkie brawa dla Ciebie i oczywiście dzieci, a w zasadzie zacnej młodzieży 👏👏👏. 

Jeśli mam się do czegoś przyczepić, to uczestnicy biegu zwracali tylko uwagę na słabe oznakowanie trasy. Ale jak wyjaśnił Bartek, oznakowanie było, ale w kolorze białym i zlało się ze śniegiem 😂😂😂.

A wszystkim, którzy doczytali do końca, chciałbym gorąco polecić Bieg o Złotą Kaczkę, który prawdopodobnie odbędzie się w tym roku w sierpniu. Warto wpisać go w biegowy kalendarz 👍. 

Jak zapowiedział Bartek, trwają twarde negocjacje, aby ukończenie tego biegu gwarantowało punkty ITRA oraz wstęp na bieg UTMB bez losowania. Bartku, znając Ciebie, to wierzę, że  uda Ci się to przewalczyć 😉😂.

















Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

ULTRA BŁATNIA 24H CHARYTATYWNIE DLA KAZIA

  Ultra Błatnia 24 h miała swój mały jubileusz. Była to dziesiąta edycja i mój dziewiąty w niej udział. I zawsze, gdy potem piszę relację zauważam pewien fenomen, ale i paradoks. Ci sami organizatorzy (Madziu, Mati i Grzesiu – wybaczcie 😉, to nie jest przytyk), prawie ta sama trasa, w większości ci sami wariaci, którzy dwa razy do roku spotykają się przy słynnej wiacie w Jaworzu, nawet bufet tak samo doskonały 😋. A ja pisząc swoje wrażenia ze startu mam ten sam dylemat. Nie o czym tu znowu pisać, ale co wyrzucić, żeby relację zrobić krótszą, żeby nawet najwięksi fani mojego „talentu” wytrwali do końca opowiadania 😀. Nie inaczej było i tym razem. Mój przyjazd był w pewien sposób symboliczny. Koniec grudnia operacja łąkotki. Miesiąc później pierwszy asfaltowy start na „Dzikim Ultra”, tydzień później treningowe pohasanie z orgami po trasie biegu „Leśny Lament” (zawody 26 kwietnia) i wreszcie to co tygrysy (a może lwy😉) lubią najbardziej, kolejny tydzień i pierwsze górskie bieg...

ULTRA ZADEK - Dziki Orła Cień czyli 70 km na … kijkach

  Trzecia edycja Ultra ZADEK i mój trzeci w niej udział. O moich poprzednich startach w Key-Key napisałem już tysiące słów i pewnie teraz mógłbym napisać ponownie sążnistą relację. Ale całkiem niedawno przysłuchując się pewnej ważnej dla mnie dyskusji, ważnych dla mnie osób usłyszałem, że kluczowe jest … usystematyzowanie przekazu, cokolwiek to znaczy 😉. A dla Reclika znaczy to tyle, że z perspektywy trzech kolejnych startów można tę moją relację trochę … uporządkować, co nie znaczy, że stanie się przez to … krótsza 😀. Zdjęcie ze strony biegu  Stąd moi Drodzy Czytelnicy, cała prawda o ZADKU w … 15 punktach. Kolejność nie ma znaczenia, a może i … ma 😉. 1.     WYŻYWIENIE czyli zaczynamy od sprawy najważniejszej. Na te zawody nie trzeba brać niczego do jedzenia i mówi Wam to ... Reclik. Nie potrafię ogarnąć do końca proporcji między zadkowym bieganiem a zadkowymi bufetami 🤔😉. A w zasadzie co na ZADKU czemu służy 😂. Idealne rozmieszczenie bufetów co 10 kilometr...

ULTRA BŁATNIA 24H DLA KSAWEREGO

  Moja kolejna relacja z Błatniej. I pewnie myślicie co nowego można napisać z imprezy, która odbywa się dwa razy do roku i na której od wielu lat się bywa ? A ja niezmiennie odpowiadam, zawsze mam potężne dylematy co pominąć, co skrócić, bo tak wiele się dzieje. I zawsze straszę Magdalenę, Mateusza i Grzegorza, że zostanę tu kiedyś pełną dobę i napiszę … epicką relację 😱😂. I Oni zawsze słuchają tej mojej zapowiedzi z przerażeniem w oczach. I bynajmniej nie martwią się rozmiarami mojej opowieści, ale tym, czy ten dobrze zaopatrzony bufet byłby w stanie wytrzymać moje wizyty przez całą dobę 😂😋. Nie uwierzycie, ale robiąc te kilometry na poszczególnych pętlach, przyplątała się do mnie pewna szlagierowa piosenka zespołu Baciary, którą usłyszałem na jakimś plenerowym festynie poprzedzonym biegiem. Przyplątała się i odczepić nie mogła 😉. I już oczyma wyobraźni słyszę te głosy oburzenia – Reclik ty słuchasz takich piosenek ? 😱 A ja zawsze zastanawiam się jak to możliwe, że pios...