Przejdź do głównej zawartości

2,5 Bieg Barbórkowy o Puchar Wójta Gminy Marklowice

 

Barbórka to górnicze święto obchodzone 4 grudnia. Zastanawiacie się czy można je obchodzić dwa razy w roku ? Okazuje się, że … można. W każdym razie w Marklowicach, na biegowo obchodzono je dwukrotnie.

Najpierw 14 sierpnia odbył się drugi Bieg Barbórkowy, przeniesiony z 2020 roku, wiadomo z powodu kolejnej fali covida. Swój udział opisałem w relacji https://smakibiegania1.blogspot.com/2021/08/ii-bieg-barborkowy-o-puchar-wojta-gminy.html W wielkim skrócie - żar lał się z nieba, a kombajn który wyjechał wtedy na pole i towarzyszył nam podczas całego biegu dostarczył biegaczom tony kurzu 😅.

12 grudnia odbył się już właściwy Bieg Barbórkowy, który otrzymał numer dwa i pół. Niby ta sama trasa, a bieg … zupełnie inny, ale po kolei.

Ten Bieg dla mojej ekipy ze Smaków Biegania miał wymiar szczególny, gdyż przypadał dokładnie w 45 urodziny Irka. A jak najlepiej można uczcić taki dzień – wiadomo tylko na biegowo. Z naszej siódemki zabrakło tylko Adriany (przeziębienie), ale wiadomo choroba nie wybiera, stąd życzymy Ci Ado szybkiego powrotu do pełni zdrowia.

Biuro zawodów mieściło się hali sportowej Szkoły Podstawowej nr 1 w Marklowicach. Zameldowałem się jako jeden z pierwszych, bo miałem do przeprowadzenia w imieniu grupy pewną misję. Zależało nam, aby Irek otrzymał numer startowy 45 i przy okazji, aby przedstawiciel firmy Personal Best, która przeprowadzała pomiar czasu wręczył mu dodatkowo drugi przygotowany przez nas, na tą specjalną okazję, numer.  Myślałem, że będą z tym jakieś problemy, ale trafiłem na wyjątkowo sympatycznego człowieka od pomiaru, który sprawę załatwił w minutę 👍.

A jak tak, to miałem wyjątkowo dużo czasu, aby rozejrzeć się po sali i pogadać ze znajomymi. A impreza ta, ze względu na swój kameralny charakter, rzeczywiście zgromadziła pasjonatów biegania z najbliższej okolicy. Było sporo osób z Formy Wodzisław, Aktywnych Rydułtowy, Jejkowice Biegają, że wymienię tylko tych, z których było najwięcej zawodników. Fajnie się było przywitać, zamienić kilka słów, pożartować. Takie imprezy zawsze uzmysławiają mi, jak wielu już mam biegowych znajomych i jak sympatyczni to ludzie 😀. Miałem też wreszcie okazję zrobić sobie wspólne zdjęcie z Jarkiem i Jego uroczą małżonką. Jarek jest niezrównanym spikerem prowadzącym wiele biegowych imprez, a w tych barbórkowych występuje zawsze w  stroju górnika. Jarku, uprzedzając fakty, jak zwykle „obgadywałeś” pierwszorzędnie. Byłeś widzialny i słyszalny od pierwszej do ostatniej minuty imprezy i potrafiłeś przekazać nam wszystkie ważne informacje i przy okazji zagrzać do biegania, a wszystko to w fajnej, żartobliwej formule.



Człowiek trochę się tylko porozgadywał, a tu przyszła już reszta mojej ekipy, Irek otrzymał swoje dwa numerki i nie pozostało nic innego jak zapozować do grupowego zdjęcia w drewnianej chatce o wdzięcznej nazwie … „Prezydium” 😉.

Ale dość już wygrzewania się w budynku szkoły, właściwy start odbywał się kilka kilometrów od biura zawodów, w pobliżu zbiornika wodnego Orka. Letnia edycja była w potwornym upale. Za to zimowa w kilkustopniowym mrozie i gęstej mgle. Widoczność była taka, że z parkingu nie widzieliśmy chorągiewek startowych znajdujących się w odległości kilkudziesięciu metrów. Heniek z Formy, machając ręką wskazywał nam właściwy kierunek marszu. Mieliśmy czas na rozgrzewkę, parę pamiątkowych zdjęć oraz na podjęcie decyzji w sprawie szalonej propozycji, która padła ze strony organizatorów. Biorąc pod uwagę mróz i mgłę, można było zrezygnować z biegu … zachowując prawo do medalu 😉😂. Żarty żartami, ale nikt nie dał się na to skusić. Przed samym startem rozgrzaliśmy jeszcze gardła głośnym wykonaniem piosenki „sto lat” dla naszego solenizanta i mogliśmy wystartować na trasie liczącej 10 kilometrów, na którą składały się dwie pętle.




Łatwo nie było. Trasa, którą pamiętałem z dużej ilości piasku, tym razem pokryta była zmrożoną warstwą śniegu. Było mroźno i było bardzo ślisko. Na szczęście mgła ustąpiła. Gdyby nie leśny odcinek pod koniec każdej pętli człowiek pomyślałby, że jest na jakieś śnieżnej pustyni i tylko wiata, która znajdowała się obok miejsca startu, półmetku i mety sprawiała wrażenie oazy w tym bezkresnym białym krajobrazie.





Biegło mi się wyjątkowo dobrze, dzień wcześniej Bieg 9 Górników, dzisiaj Barbórkowy, a jakoś nie czułem tego w nogach. Być może sprawiała to atmosfera tego biegu. Biegacze pozdrawiali się nawzajem, podczas mijania się życzyli powodzenia, zamienialiśmy parę słów ze sobą. Podziwiałem Ryśka, który w każdym górniczym biegu uczestniczy w stosownym stroju. Miałem okazję zamienić po raz pierwszy parę zdań z Bogdanem, którego bardzo cenię i który biegowo stanowi dla mnie wzór do naśladowania. Podobnie jak inni zawodnicy, ślizgałem się po lodzie i bardzo uważałem, aby na śliskich zbiegach nie wywinąć jakieś figury akrobatycznej. Na szczęście, w jednym kawałku i doskonałym humorze dobiegłem do mety.









Mogłem również pozostałym członkom naszej ekipy oraz dziewczynom z Formy wykonać zdjęcia jak dzielnie zmierzają do linii mety.







A po przekroczeniu mety i otrzymaniu medalu wzajemnym gratulacjom nie było końca. Nieważne miejsce i czas, ale to że naprawdę fajnie się w to niedzielne południe bawiliśmy. Oczywiście nie obyło się bez pytania obgadywacza Jarka skierowanego do mnie : Jacek, czy trasa była dobrze oznaczona ? Jarku pierwszorzędnie oznaczona, zdradzę Ci w tajemnicy, że biegłem nią na pamięć 😉😅.








A po biegu powrót do gościnnych murów szkoły, gdzie czekał na nas pyszny obiad. W zawodach biegowych zakończonych zupą, drugim daniem i deserem to uczestniczyłem pierwszy raz w życiu i mam nadzieję, że nie ostatni.

Irek jako solenizant również ugościł nas jak się patrzy, w końcu uczestnictwo w grupie Smaki Biegania zobowiązuje. Dobrze, że spaliłem podczas biegu te setki kalorii i miałem miejsce to wszystko pomieścić 😋😉.


Ale najciekawsze dopiero było przed nami. Podczas ogłaszania zwycięzców w poszczególnych kategoriach okazało się, że Ewa zajęła trzecie miejsce w kategorii Kobiety 18+ 👏 (proszę nie żądać, abym uszczegółowił tę kategorię 😉😂), Hania pierwsze miejsce w kategorii Kobieta – Górnik 👏, a szwagrowie mieli szczęście w losowaniu nagród i również otrzymali upominki, na szczęście te same czołówki, bo głód rywalizacji jest u nich olbrzymi 😉😂.



I na koniec muszę wspomnieć o moim prywatnym prezencie, który udało mi się wręczyć jeszcze w tym roku. Dla mojego pięćsetnego znajomego na Facebooku zakupiłem biegową bafkę z symbolami rodzinnego miasta. Tym znajomym okazał się Krzysiek. Bojąc się jednak, że Jego przeurocza małżonka Agata przechwyci mu ten prezent 😉😂, zawczasu przygotowałem także drugi, bardziej męski upominek. Jak się okazało miałem rację, Krzysiowi bardzo spodobał się mój prezent zastępczy z symbolem 500+ 👍, a małżonce bafka z Rybnika 😀. Następna okazja do takich miłych gestów już przy okazji 1000, a może 750 znajomego.

I teraz sami oceńcie, jak trudno opuszcza się takie fajne, gościnne miejsca ? To było ze wszech miar udane niedzielne biegowe przedpołudnie spędzone w  znajomym towarzystwie.


I oczywiście wielkie podziękowania dla organizatorów : Formy Wodzisław, Wójta Gminy Marklowice Tadeusza Chrószcza, który osobiście wręczał wszystkie nagrody oraz pracowników szkoły, którzy tak wspaniale nas ugościli 👏👏👏.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ULTRA BŁATNIA 24H CHARYTATYWNIE DLA KAZIA

  Ultra Błatnia 24 h miała swój mały jubileusz. Była to dziesiąta edycja i mój dziewiąty w niej udział. I zawsze, gdy potem piszę relację zauważam pewien fenomen, ale i paradoks. Ci sami organizatorzy (Madziu, Mati i Grzesiu – wybaczcie 😉, to nie jest przytyk), prawie ta sama trasa, w większości ci sami wariaci, którzy dwa razy do roku spotykają się przy słynnej wiacie w Jaworzu, nawet bufet tak samo doskonały 😋. A ja pisząc swoje wrażenia ze startu mam ten sam dylemat. Nie o czym tu znowu pisać, ale co wyrzucić, żeby relację zrobić krótszą, żeby nawet najwięksi fani mojego „talentu” wytrwali do końca opowiadania 😀. Nie inaczej było i tym razem. Mój przyjazd był w pewien sposób symboliczny. Koniec grudnia operacja łąkotki. Miesiąc później pierwszy asfaltowy start na „Dzikim Ultra”, tydzień później treningowe pohasanie z orgami po trasie biegu „Leśny Lament” (zawody 26 kwietnia) i wreszcie to co tygrysy (a może lwy😉) lubią najbardziej, kolejny tydzień i pierwsze górskie bieg...

ULTRA ZADEK - Dziki Orła Cień czyli 70 km na … kijkach

  Trzecia edycja Ultra ZADEK i mój trzeci w niej udział. O moich poprzednich startach w Key-Key napisałem już tysiące słów i pewnie teraz mógłbym napisać ponownie sążnistą relację. Ale całkiem niedawno przysłuchując się pewnej ważnej dla mnie dyskusji, ważnych dla mnie osób usłyszałem, że kluczowe jest … usystematyzowanie przekazu, cokolwiek to znaczy 😉. A dla Reclika znaczy to tyle, że z perspektywy trzech kolejnych startów można tę moją relację trochę … uporządkować, co nie znaczy, że stanie się przez to … krótsza 😀. Zdjęcie ze strony biegu  Stąd moi Drodzy Czytelnicy, cała prawda o ZADKU w … 15 punktach. Kolejność nie ma znaczenia, a może i … ma 😉. 1.     WYŻYWIENIE czyli zaczynamy od sprawy najważniejszej. Na te zawody nie trzeba brać niczego do jedzenia i mówi Wam to ... Reclik. Nie potrafię ogarnąć do końca proporcji między zadkowym bieganiem a zadkowymi bufetami 🤔😉. A w zasadzie co na ZADKU czemu służy 😂. Idealne rozmieszczenie bufetów co 10 kilometr...

ULTRA BŁATNIA 24H DLA KSAWEREGO

  Moja kolejna relacja z Błatniej. I pewnie myślicie co nowego można napisać z imprezy, która odbywa się dwa razy do roku i na której od wielu lat się bywa ? A ja niezmiennie odpowiadam, zawsze mam potężne dylematy co pominąć, co skrócić, bo tak wiele się dzieje. I zawsze straszę Magdalenę, Mateusza i Grzegorza, że zostanę tu kiedyś pełną dobę i napiszę … epicką relację 😱😂. I Oni zawsze słuchają tej mojej zapowiedzi z przerażeniem w oczach. I bynajmniej nie martwią się rozmiarami mojej opowieści, ale tym, czy ten dobrze zaopatrzony bufet byłby w stanie wytrzymać moje wizyty przez całą dobę 😂😋. Nie uwierzycie, ale robiąc te kilometry na poszczególnych pętlach, przyplątała się do mnie pewna szlagierowa piosenka zespołu Baciary, którą usłyszałem na jakimś plenerowym festynie poprzedzonym biegiem. Przyplątała się i odczepić nie mogła 😉. I już oczyma wyobraźni słyszę te głosy oburzenia – Reclik ty słuchasz takich piosenek ? 😱 A ja zawsze zastanawiam się jak to możliwe, że pios...