Przejdź do głównej zawartości

Bieg 9 Górników IV edycja (11 grudnia)

Bieg 9 Górników IV edycja 

Są w moim biegowym kalendarzu biegi szczególne. Biegi, w których startuję bez względu na dystans, nawierzchnię czy warunki pogodowe. Jednym z nich jest „Bieg 9 Górników”. Dla mnie udział w takim biegu to zaszczyt i obowiązek. Poświęcony jest on pamięci 9 Górników, którzy czterdzieści lat temu, podczas zbrojnej pacyfikacji kopalni „Wujek”, oddali swe życie za wolną Polskę. I cieszę się, że tych bohaterów upamiętnia się na różne sposoby, choćby organizując bieg ku czci ich pamięci. Bo właśnie wtedy, mamy niepowtarzalną okazję, pokazać poprzez swoją obecność, że ich postawa zasługuje na największy szacunek i uznanie.

W takich biegach nigdy nie biegnę dla miejsca czy czasu (choćbym kiedykolwiek to robił 😉), ale teraz miałem przynajmniej usprawiedliwienie. I zawsze bardzo się cieszę, że mogę w nich startować z towarzyszącymi mi znajomymi. W tym roku polecieliśmy wspólnie z Anią, Krzysiem, Grzesiem i Jego córką Wiktorią.

Przed godziną jedenastą przekroczyliśmy próg Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących nr 2 w Katowicach, gdzie mieściło się biuro zawodów. Niestety, covid zrobił swoje. To nie było to samo gwarne miejsce, pełne zawodników, ich znajomych, pełne powitań i rozmów, które pamiętałem sprzed dwóch lat. Reżim sanitarny zmusił nas do szybkiego pobrania pakietu i opuszczenia pomieszczenia.

Ciekawym pomysłem tego biegu jest zwyczaj startowania w pamiątkowej koszulce dołączonej do pakietu oraz w specjalnym, okolicznościowym kotylionie. I tak ubrani udaliśmy się pod pomnik poległych górników, gdzie na dwadzieścia minut przed startem rozpoczęło się oficjalne otwarcie imprezy.




Plac NSZZ Solidarność to miejsce szczególne, pełne symboli świadczących jak ważna historycznie jest to przestrzeń. Nigdy przed biegiem, nie było tu długich powitań, tak było i tym razem. Jest minuta ciszy dla oddania hołdu poległym i jest złożenie przez delegację biegaczy kwiatów pod pomnikiem. W tym roku w delegacji szła bratanica jednego z poległych górników.








My również zrobiliśmy sobie tutaj kilka zdjęć. Ale gwiazdą mediów byli Grzesiek i Wiktoria, z którymi dłuższy wywiad przeprowadziła dziennikarka Radia Katowice. Były i zdjęcia z zespołem ratowników górniczych, którzy w pełnym ekwipunku uczestniczyli w biegu.





Start odbywał się falami. Nam się z Grzesiem i Wiktorią w ogóle nigdzie nie śpieszyło. Ustawiliśmy się na końcu ostatniej grupy. Za nami był już tylko pilot na rowerze, którego zadaniem była jazda za ostatnim zawodnikiem.

Jakby nie patrzeć Grzesiek z Wiktorią byli jedynymi uczestnikami, którzy w tej edycji startowali w tandemie biegacz i osoba na wózku. Ale jako moi dobrzy znajomi, wiedziałem że w nie takich warunkach terenowych i pogodowych już wspólnie startowali, więc zanim dobiegliśmy do Parku Kościuszki zdołaliśmy już minąć kilku zawodników.

Większość biegu odbywała się w parku. Mieliśmy za zadanie pokonać trzy pętle. To nie była jakaś specjalnie wymagająca trasa. Owszem było ślisko, było sporo oblodzonych miejsc, jeden trailowy zbieg, ale dla naszej tróki nie stanowiło to jakiegokolwiek problemu. Wesoło rozmawiając i otrzymując sporo pozdrowień i słów dopingu od innych współzawodników, bez większych problemów pokonywaliśmy parkowe kilometry.




Był również czas na zrobienie paru zdjęć obiektom na trasie naszego biegu. Mijaliśmy między innymi zabytkowy drewniany kościół św. Michała Archanioła z 1510 roku, przeniesiony do Katowic z Syryni (Powiat Wodzisławski) w 1938 roku, a także słynną wieżę spadochronową (jedyny tego typu obiekt zachowany w Polsce).



Mimo, że na trasie biegu było kilkuset biegaczy, dosyć szybko całe towarzystwo porozbijało się na małe grupki, stąd nie było jakoś specjalnego tłoku. Zresztą miałem wrażenie, że większość startujących przyszła tu z dwóch powodów : uczczenia poległych górników oraz żeby się dobrze biegowo pobawić. I gdyby nie pojedyncze okrzyki o zrobienie miejsca paru zawodnikom dla których priorytetem był czas, miejsce i być może nagroda za zajęcie któregoś z pierwszych dziewięciu miejsc, pozostali uczestnicy potraktowali start w tym biegu wybitnie 3R czyli rodzinnie, rekreacyjnie i radośnie 😀.

Oprócz biegaczy, w parku królowały i inne formy zimowej zabawy, mijaliśmy wielu spacerowiczów, a okoliczne górki zajmowały dzieci zjeżdżające z nich na czym się dało. Słowem było gwarnie i radośnie.

Nie byłby sobą, gdybym nie wspomniał o wolontariuszach. Wykonaliście kawał dobrej roboty. Byliście na każdym zakręcie, głośno nas dopingowaliście, chociaż w tym zimnie też Wam łatwo nie było. Zasłużyliście na wielkie brawa za okazane nam biegaczom serce i głośne gardła.

I tak nawet się nie spostrzegliśmy, jak powoli zbliżaliśmy się do mety. Ten bieg stanowczo zbyt krótko trwał, aż chciałoby się jeszcze pohasać z dwie, trzy pętelki po ośnieżonych alejkach. Niestety organizatorzy zawiesili nam na szyi medale, a to był nieodłączny znak, że bieg dobiegł końca.




Aniu i Krzysiu dziękuję że zdecydowaliście się wystartować w tym biegu. Ania zaliczyła zjazd na zbiegu, ale bez żadnych bolesnych konsekwencji i na pewno długo o nim będzie pamiętać 😉. Szczególne podziękowania kieruję do Grzesia i Wiktorii, z którymi wspólnie przebiegłem cały dystans, byliście cudownym tandemem, a bieg z Wami to dla mnie również wspaniała lekcja miłości, zrozumienia i wzajemnego ciepła 💓.

A organizatorom mówię - do zobaczenia za rok. Będę u Was na pewno.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ULTRA BŁATNIA 24H DLA FILIPKA

  Z wiekiem człowieka łapią różne przypadłości, na jedną z takich, chyba już nieuleczalnych, zapadłem jakiś czas temu. W leksykonie chorób szczególnie dokuczliwych figuruje ona pod łacińską nazwą „Ultra Błatnia Vigintiquatuor horas caritatis”, co po polsku znaczy „Ultra Błatnia Charytatywnie 24 h” 😉😱😂. Gdy kilka lat temu trochę z przypadku, trochę z ciekawości zawitałem na tę imprezę dzięki zaproszeniu szalenie zakręconej pary młodych ludzi czyli Iwony i Arka Juzof, to przez myśl mi nie przyszło, że już po pierwszym starcie, w moim biegowym kalendarzu na stałe zagości zimowa i letnia edycja tej imprezy. Aby gościć na tegorocznej letniej edycji poświęciłem wiele. Ultra Błatnia została przeniesiona z czerwca na sam początek września. A początek września to także początek roku szkolnego. A już miałem zacząć studia na Uniwersytecie "Piątego" Wieku na kierunku „Topografia i orientacja w terenie”, na specjalizacji „Biegi i bufety, ze szczególnym uwzględnieniem limitów i kalori

ULTRA BŁATNIA 24H DLA KSAWEREGO

  Moja kolejna relacja z Błatniej. I pewnie myślicie co nowego można napisać z imprezy, która odbywa się dwa razy do roku i na której od wielu lat się bywa ? A ja niezmiennie odpowiadam, zawsze mam potężne dylematy co pominąć, co skrócić, bo tak wiele się dzieje. I zawsze straszę Magdalenę, Mateusza i Grzegorza, że zostanę tu kiedyś pełną dobę i napiszę … epicką relację 😱😂. I Oni zawsze słuchają tej mojej zapowiedzi z przerażeniem w oczach. I bynajmniej nie martwią się rozmiarami mojej opowieści, ale tym, czy ten dobrze zaopatrzony bufet byłby w stanie wytrzymać moje wizyty przez całą dobę 😂😋. Nie uwierzycie, ale robiąc te kilometry na poszczególnych pętlach, przyplątała się do mnie pewna szlagierowa piosenka zespołu Baciary, którą usłyszałem na jakimś plenerowym festynie poprzedzonym biegiem. Przyplątała się i odczepić nie mogła 😉. I już oczyma wyobraźni słyszę te głosy oburzenia – Reclik ty słuchasz takich piosenek ? 😱 A ja zawsze zastanawiam się jak to możliwe, że piosenka

10. Jubileuszowy BIEG O ZŁOTĄ SZYSZKĘ

  Wstyd mi to przyznać, ale co roku na „Bieg o Złotą Szyszkę” wybierałem się jak sójka za morze. Zawsze coś stawało na przeszkodzie, abym pojawił się na starcie tego biegu, którego start zlokalizowany był w Bystrej - urokliwej miejscowości w Beskidzie Śląskim. Wreszcie postanowione, na dziesiątej, jubileuszowej edycji nie może mnie zabraknąć 😀. Gdy wyjeżdżałem rano z Rybnika, termometr wskazywał tylko cztery stopnie na plus, ale ostre słońce i błękitne niebo zwiastowały piękną pogodę. Gdy GPS pokazywał niecały kilometr do biura zawodów, zaparkowane gęsto samochody były najlepszym dowodem na to, że poruszam się we właściwym kierunku 😀.  Swoje pierwsze kroki skierowałem przed Hotel Magnus Resort. Byłem w Bystrej pierwszy raz w życiu, ale dokładnie trzydzieści lat temu, w tym miejscu, kręcony był finał teleturnieju organizowanego przez TVP Katowice „Matka i Córka”, w którym wystąpiły ... moja teściowa i moja żona. Ciekawe, czy ktoś pamięta jeszcze ten teleturniej ? Stąd przed wyjazdem