Bieg 9 Górników IV edycja
Są w moim biegowym kalendarzu
biegi szczególne. Biegi, w których startuję bez względu na dystans,
nawierzchnię czy warunki pogodowe. Jednym z nich jest „Bieg 9 Górników”. Dla
mnie udział w takim biegu to zaszczyt i obowiązek. Poświęcony jest on pamięci 9 Górników, którzy czterdzieści lat temu, podczas zbrojnej pacyfikacji kopalni
„Wujek”, oddali swe życie za wolną Polskę. I cieszę się, że tych bohaterów upamiętnia się na różne sposoby, choćby organizując bieg ku czci ich pamięci. Bo właśnie wtedy, mamy niepowtarzalną okazję, pokazać poprzez swoją obecność, że ich postawa zasługuje na największy szacunek i uznanie.
W takich biegach nigdy nie biegnę dla miejsca czy czasu (choćbym kiedykolwiek to robił 😉), ale teraz miałem przynajmniej usprawiedliwienie. I zawsze bardzo się cieszę, że mogę w nich startować z towarzyszącymi mi znajomymi. W tym roku polecieliśmy wspólnie z Anią, Krzysiem, Grzesiem i Jego córką Wiktorią.
Przed godziną jedenastą przekroczyliśmy próg Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących nr 2 w Katowicach, gdzie mieściło się biuro zawodów. Niestety, covid zrobił swoje. To nie było to samo gwarne miejsce, pełne zawodników, ich znajomych, pełne powitań i rozmów, które pamiętałem sprzed dwóch lat. Reżim sanitarny zmusił nas do szybkiego pobrania pakietu i opuszczenia pomieszczenia.
Ciekawym pomysłem tego biegu jest
zwyczaj startowania w pamiątkowej koszulce dołączonej do pakietu oraz w
specjalnym, okolicznościowym kotylionie. I tak ubrani udaliśmy się pod pomnik
poległych górników, gdzie na dwadzieścia minut przed startem rozpoczęło się
oficjalne otwarcie imprezy.
Plac NSZZ Solidarność to miejsce szczególne, pełne symboli świadczących jak ważna historycznie jest to przestrzeń. Nigdy przed biegiem, nie było tu długich powitań, tak było i tym razem. Jest minuta ciszy dla oddania hołdu poległym i jest złożenie przez delegację biegaczy kwiatów pod pomnikiem. W tym roku w delegacji szła bratanica jednego z poległych górników.
My również zrobiliśmy sobie tutaj kilka zdjęć. Ale gwiazdą mediów byli Grzesiek i Wiktoria, z którymi dłuższy wywiad przeprowadziła dziennikarka Radia Katowice. Były i zdjęcia z zespołem ratowników górniczych, którzy w pełnym ekwipunku uczestniczyli w biegu.
Start odbywał się falami. Nam się z Grzesiem i Wiktorią w ogóle nigdzie nie śpieszyło. Ustawiliśmy się na końcu ostatniej grupy. Za nami był już tylko pilot na rowerze, którego zadaniem była jazda za ostatnim zawodnikiem.
Jakby nie patrzeć Grzesiek z Wiktorią byli jedynymi uczestnikami, którzy w tej edycji startowali w tandemie biegacz i osoba na wózku. Ale jako moi dobrzy znajomi, wiedziałem że w nie takich warunkach terenowych i pogodowych już wspólnie startowali, więc zanim dobiegliśmy do Parku Kościuszki zdołaliśmy już minąć kilku zawodników.
Większość biegu odbywała się w
parku. Mieliśmy za zadanie pokonać trzy pętle. To nie była jakaś specjalnie
wymagająca trasa. Owszem było ślisko, było sporo oblodzonych miejsc, jeden
trailowy zbieg, ale dla naszej tróki nie stanowiło to jakiegokolwiek problemu.
Wesoło rozmawiając i otrzymując sporo pozdrowień i słów dopingu od innych
współzawodników, bez większych problemów pokonywaliśmy parkowe kilometry.
Był również czas na zrobienie paru zdjęć obiektom na trasie naszego biegu. Mijaliśmy między innymi zabytkowy drewniany kościół św. Michała Archanioła z 1510 roku, przeniesiony do Katowic z Syryni (Powiat Wodzisławski) w 1938 roku, a także słynną wieżę spadochronową (jedyny tego typu obiekt zachowany w Polsce).
Mimo, że na trasie biegu było kilkuset biegaczy, dosyć szybko całe towarzystwo porozbijało się na małe grupki, stąd nie było jakoś specjalnego tłoku. Zresztą miałem wrażenie, że większość startujących przyszła tu z dwóch powodów : uczczenia poległych górników oraz żeby się dobrze biegowo pobawić. I gdyby nie pojedyncze okrzyki o zrobienie miejsca paru zawodnikom dla których priorytetem był czas, miejsce i być może nagroda za zajęcie któregoś z pierwszych dziewięciu miejsc, pozostali uczestnicy potraktowali start w tym biegu wybitnie 3R czyli rodzinnie, rekreacyjnie i radośnie 😀.
Oprócz biegaczy, w parku królowały i inne formy zimowej zabawy, mijaliśmy wielu spacerowiczów, a okoliczne górki zajmowały dzieci zjeżdżające z nich na czym się dało. Słowem było gwarnie i radośnie.
Nie byłby sobą, gdybym nie wspomniał o wolontariuszach. Wykonaliście kawał dobrej roboty. Byliście na każdym zakręcie, głośno nas dopingowaliście, chociaż w tym zimnie też Wam łatwo nie było. Zasłużyliście na wielkie brawa za okazane nam biegaczom serce i głośne gardła.
I tak nawet się nie spostrzegliśmy, jak powoli zbliżaliśmy się do mety. Ten bieg stanowczo zbyt krótko trwał, aż chciałoby się jeszcze pohasać z dwie, trzy pętelki po ośnieżonych alejkach. Niestety organizatorzy zawiesili nam na szyi medale, a to był nieodłączny znak, że bieg dobiegł końca.
Aniu i Krzysiu dziękuję że zdecydowaliście się wystartować w tym biegu. Ania zaliczyła zjazd na zbiegu, ale bez żadnych bolesnych konsekwencji i na pewno długo o nim będzie pamiętać 😉. Szczególne podziękowania kieruję do Grzesia i Wiktorii, z którymi wspólnie przebiegłem cały dystans, byliście cudownym tandemem, a bieg z Wami to dla mnie również wspaniała lekcja miłości, zrozumienia i wzajemnego ciepła 💓.
A organizatorom mówię - do
zobaczenia za rok. Będę u Was na pewno.
Komentarze
Prześlij komentarz