Przejdź do głównej zawartości

ULTRA ZADEK - Dziki Orła Cień czyli 70 km na … kijkach

 


Trzecia edycja Ultra ZADEK i mój trzeci w niej udział. O moich poprzednich startach w Key-Key napisałem już tysiące słów i pewnie teraz mógłbym napisać ponownie sążnistą relację. Ale całkiem niedawno przysłuchując się pewnej ważnej dla mnie dyskusji, ważnych dla mnie osób usłyszałem, że kluczowe jest … usystematyzowanie przekazu, cokolwiek to znaczy 😉. A dla Reclika znaczy to tyle, że z perspektywy trzech kolejnych startów można tę moją relację trochę … uporządkować, co nie znaczy, że stanie się przez to … krótsza 😀.

Zdjęcie ze strony biegu 

Stąd moi Drodzy Czytelnicy, cała prawda o ZADKU w … 15 punktach. Kolejność nie ma znaczenia, a może i … ma 😉.

1.   WYŻYWIENIE czyli zaczynamy od sprawy najważniejszej.

Na te zawody nie trzeba brać niczego do jedzenia i mówi Wam to ... Reclik. Nie potrafię ogarnąć do końca proporcji między zadkowym bieganiem a zadkowymi bufetami 🤔😉. A w zasadzie co na ZADKU czemu służy 😂. Idealne rozmieszczenie bufetów co 10 kilometrów i ich legendarne wyposażenie sprawia, że człowiek nie porusza się mając w perspektywie metę, ale odcinek który dzieli go pomiędzy kolejnymi ucztami dla podniebienia 😋. Mogę pisać poematy na ten temat, ale niech przemówią liczby - Reclik przed ZADKIEM – 84,3 kg, Reclik po 73 kilometrach ZADKA – 85,1 kg. Tak więc jeśli startujecie na ZADKU żeby schudnąć, omijajcie to miejsce z daleka 🙃😂.






2.     JUSTYNA czyli biegowa przyjaźń.

Poznaliśmy się na forum biegowym ZADKA przed poprzednią edycją. Teoretycznie trochę nas dzieli – spory kilometraż odległości, historyczne zaszłości w stosunkach Warszawiaków i Ślązaków 😉, humanistyczne i techniczne doświadczenia zawodowe, i pewnie obcując ze sobą dłużej prywatnie, zachodziłoby podejrzenie, że moglibyśmy się … pozabijać 😉😱. Ale połączyło nas podejście do biegania, "lekko" narwane charaktery i ... gadulstwo😅😉 . Nie bez znaczenia jest fakt, że Justyna nie stanowi dla mnie konkurencji na ... bufetach 😉😋. Wszystko to sprawia, że spotykamy się parę razy w roku i wytrzymujemy ze sobą nawet kilkanaście godzin wspólnego truchtania. Mamy też pewność, że możemy na sobie polegać i w chwilach kryzysu, który na ultra dopada każdego z nas, potrafimy dla siebie być wzajemnym wsparciem 👍. Justyno dziękuję za kolejny wspólny start, który był okazją do pokonania rekordowej dla Ciebie ilości kilometrów 👏👏👏. Ps. Połączyło nas coś jeszcze … orientacja w terenie, ale o tym już w następnym punkcie 😉🙃.






3.      OZNAKOWANIE TRASY czyli nie ma takiego biegu, na którym Reclik by się nie zgubił.

Miliony szlajfek, miliony tabliczek, odblaski, strzałki stworzone z gałęzi, tracki, słowem organizatorzy przeszli w tym temacie samych siebie 👏👍.




Ale dla Reclika to trochę … za mało 🙃. Na trasie liczącej 70,6 km zrobiliśmy z Justyną … powyżej 73 km. „Trochę” zmyliła nas tabliczka z bieżnikiem obuwia i skupiając się na samym bucie, a nie na napisie „STOP” podążyliśmy za tajemniczym znakiem 😉. W drugim przypadku, pochłonięci dyskusją zapomnieliśmy, że ZADEK to Zuchwałe Aktywności Dobrze Ekstremalnymi Kniejami i nie zauważając olbrzymiej strzałki poszliśmy drogą leśną zamiast skręcić w tajemnicze zarośla. Oczywiście Justyna twierdzi, że ja przynajmniej jeden nadmiarowy kilometr zrobiłem w ... bufetach, ale przecież jej zegarek wskazywał taki sam kilometraż 😀.

4.    NAWIERZCHNIA czyli płasko nie znaczy łatwo i przyjemnie.

Znam osoby, które wręcz upajają się tym jakie to przewyższenia pokonały na trasie. Wszystkie je zapraszam na ZADEK. Powalone drzewa, podbiegi i zbiegi, mokradła, rzeczki, zarośla, krzaki, wysokie trawy, większe i mniejsze gałęzie, dziury w drodze zastawiające pułapki w ciemności, sporo błotka, sporo piasku i pewnie mógłbym wymieniać tak dalej, a to wszystko w późnozimowej scenerii 😱. Słowem jak ktoś chciał się ściorać to okazji mu nie zabrakło. I pewnie wielu z nas pokonując kolejne kilometry pozdrawiało twórcę tych tras słowami, które należałoby wykropkować 😅. Ale patrząc uważnie pod nogi nie mogliśmy zapomnieć o tym, żeby od czasu do czasu popatrzeć wokół siebie, bo krajobrazy były niekiedy wręcz baśniowe.







5.      FREKWENCJA czyli ktoś tu jest chyba prorokiem.

Jadąc na pierwszego ZADKA, zaintrygowała mnie nazwa, możliwość startu w mieście, w którym dotychczas nie byłem, chęć zmierzenia się z najdłuższym dystansem - wówczas było to 57 km. Wróciłem z zawodów po prostu zauroczony tym biegiem i napisałem w pierwsze relacji, że oto na Opolszczyźnie narodziła się nowa świecka tradycja biegowa. I co – nie pomyliłem się. Dla wątpiących niech przemówią twarde dowody w postaci liczb. ZADEK 2023 – 199 uczestników. ZADEK 2024 – limit miał być utrzymany. Miał być 😉… a wystartowało przeszło 300 osób. ZADEK 2025 – limit 333 uczestników, kilkukrotnie zmieniany (ach ci orgowie jakoś mają ustępliwy i słaby charakter 😉). Ostatecznie już na początku roku osiągnięto 399 opłaconych. I wtedy na szczęście orgowie zamknęli zapisy po moim pytaniu … czy bufety to wytrzymają 🤔😂.

6.    PUBLIC RELATIONS czyli reklama dźwignią handlu.

Pisałem o frekwencji, ale ona sama się na napędzi. Reklama „douszna”, w której zawodnicy sami polecają sobie dany bieg ma znaczenie. Jednak muszę przyznać, że strona biegu jest chyba najlepsza w Polsce. Ta strona żyje cały rok. A już na kwartał przed biegiem ma po dwa, trzy posty … dziennie. Są konkursy, są zabawy. Co jakiś czas ubiegłoroczni zawodnicy reklamowali pewne zadkowe sfery biegu, ale nie do końca rozumiem, dlaczego tak "poważny Reclik" pojawił się przy okazji reklamy … sali zabaw 🤔😂. 

 
Zdjęcie ze strony biegu

Nic więc dziwnego, że po takich siewach są obfite plony w postaci kompletu zapisanych na kilka tygodni przed terminem zawodów. Wielkie, wielkie brawa za ten niekiedy zbyt mało doceniany przez orgów element organizacji biegu 👏👏👏.

7.    RECLIK NA KIJKACH czyli znawcy tematu odwracają wzrok żeby tego nie widzieć.

Początek roku, zapisy już praktycznie zamknięte, a ja tydzień po operacji łąkotki i z przemożną chęcią wzięcia udziału w ZADKU. I wtedy wspólnie z Justyną podjęliśmy decyzję o starcie na 70 km, ale na … kijkach. Moja bogata wyobraźnia podpowiadała mi, że będzie … łatwiej 🙃😂. Oj jak bardzo się myliłem 😱. Ja po historycznej lekcji od Iwony Juzof i po jednym treningu z Zatyrani Pilchowice, Justyna po krótkim przeszkoleniu od męża – rzuciliśmy wyzwanie losowi 🙃😱. Już na trzecim kilometrze dostałem lekcję od innej zawodniczki na temat mojego "stylu i kijków". A chęci, a optymistyczne podejście do tematu, to się już nie liczy? 🤔😉 Staraliśmy się z Justyną bardzo. Uczciwie przeszliśmy całą trasę i powiem krótko – była to dla mnie ogromna lekcja pokory oraz wewnętrznego wyciszenia i uporządkowania, bo słysząc od znajomych, którzy mijali mnie na trasie: „Jaco Ty na kijkach? To musi być hardcore” 😱, miałem ochotę rzucić te kijki i … pognać 😅. Jednak udowodnienie sobie, że dam radę i … wzrok Justyny skutecznie odwodziły mnie od tych zamierzeń.




8.    ATMOSFERA czyli zadkowy redbul doda ci skrzydeł.

Nie spotka się wśród biegowej braci osoby, która by nie wskazała swojego ulubionego biegu. A na pytanie – dlaczego tam kolejny raz startuje, odpowiada – dla panującej tam atmosfery. Próbowałem jakoś zrozumieć to zjawisko i wtedy w sukurs przyszła mi Agnieszka Wysocka, która relację ze swojego udziału w ZADKU zaczęła od stwierdzenia „Bo są takie imprezy biegowe, które odkrywasz znienacka i zakochujesz się od strzału”. Ja się zakochałem w ZADKU dwa lata temu i jestem bardzo stały w tym uczuciu. Na ZADKU nie jesteś noł nejmem czy kolejnym numerem startowym. Jesteś zaopiekowany od pierwszej do ostatniej minuty 👍. Nie mam na myśli tylko tego, że organizacyjnie jest wszystko dopięte na ostatni guzik. Mam na myśli zwykły uśmiech, dobre słowo, chęć pomocy, które spotykasz na każdym kroku. Pozdrawiam ekipę spod wieży na czele z Pauliną i Alanem, pozdrawiam ekipę „3xKOPA” i ich muzyczny punkt, wesołą ferajnę z „Biegu Śladami Zeflika” – normalnie chyba zawitam na ten bieg, żeby ponownie Was zobaczyć. Nie mogę zapomnieć też drużyny ZHP, która w zupełnych ciemnościach witała każdego zawodnika syreną strażacką i wykrzesywała u nas ukryte pokłady energii hasłem, że do mety już tylko 8 kilometrów. Zdaje sobie sprawę, że nie wszystkich wymieniłem, bo przecież obsługa biura zawodów, przepaków, depozytów i wielu innych miejsc, dzięki którym ten bieg jest taki, a nie inny. Wszystkim Wam po ludzku dziękuję 👏💖.






9.     TOWARZYSTWO czyli biegowy światek jak w kalejdoskopie.

Do Key-Key zawitali wielcy i tacy malutcy jak ja. Byli i uczestnicy najdłuższego ultramaratonu w Polsce czyli Biegu Kreta, ale byli i tacy, którzy pokonali pierwszą trzydziestkę w życiu. Były uznane ultrasowe nazwiska, ale byli i kompletni biegowi amatorzy. Przyjechali tutaj ludzie, którzy chcieli się sprawdzić na setce, ale przyjechali i tacy, którzy marzyli, aby w jednym kawałku i w limicie dotrzeć do mety. Przybyli wreszcie i koneserzy biegania czyli tacy, którzy chcieli się dobrze biegowo pobawić i „trochę” się posilić. Ile ja poprzybijałem piątek, ile ja się nagadałem (Witek przepraszam, że musiałeś mnie upominać na odprawie przed startem). Ogromnie było mi miło widzieć tak wiele znajomych twarzy, którzy pokochali ZADEK równie gorącą miłością jak ja 😀.



10. OJCIEC CHRZESTNY czyli Tomek.

Ten bieg ma wielu ojców dyrektorów, którzy starają się jak mogą żeby wszystko wyszło okazale, bo dla mnie na to miano zasługuje każdy, kto dołożył nawet najmniejszą cegiełkę do organizacji tego biegu 👏. Ale to, że ten bieg ma taką, a nie inną, wręcz familijną (nie mylić z … mafijną 😉😱) atmosferę, sprawia osoba ojca chrzestnego czyli Tomka. Lubię ludzi, którzy mają tak optymistyczne podejście do życia jak on, bo z uśmiechem na twarzy wszystko wydaje się łatwiejsze 👍😀. Nie do końca jeszcze rozgryzłem w jaki sposób Tomek jest zasilany lub czym odżywiany, bo sami przyznacie, że bycie na pełnym gazie od bladego świtu do północy nie do końca jest wytłumaczalne, ale myślę że do … dziesiątej edycji do tego dojdę 😉. Tomku dziękuję za ogromne serducho, które wkładasz w ten bieg i nie zapomnę, że nie kto inny jak Ty byłeś spiritus movens 😃 mojej biegowej przyjaźni z Justyną, stąd ta drobna uroczystość na mecie. I wybaczam ci, że jesteś pierwszym chyba znanym mi orgiem, od którego dostałem ochrzan za zbyt ... szybkie dotarcie do mety 😉😱🙃.

Zdjęcie: Tomasz Wysocki Fotografia 




11.   FOTOGRAFICY czyli bieg się nie liczy, gdy nie ma cię w biegowej galerii.

Na tegoroczny ZADEK przyjechało kilka uznanych fotografików. Stąd przeglądając pobiegowe galerie myślę, że każdy z zawodników znalazł się na zdjęciach i otrzymał cenną pamiątkę potwierdzającą swój start. Zdjęcia są piękne - pokazują nas toczących swoją wewnętrzną walkę na trasie, ale pokazują również uroki krajobrazu. Ja wiedząc, że będę raczej w ogonie, zadbałem aby przed startem pojawić się na jednym chociaż zdjęciu. Przeżyłem jednak miłe rozczarowanie, bo fotografik „Zwiedzanieprzezbieganie” wykazał się anielską cierpliwością i upolował … yeti 😂😱😉 czyli mnie i Justynę na trasie.

12.   BIEGOWA WISIENKA NA ZADKOWYM TORCIE czyli przez rzekę w workach. 

Trasa była piękna i wymagająca. Ale było coś co uczestnikom zawodów na 70 km i 100 km pozostanie na długo w pamięci – przeprawa przez rzekę. Temperatura oscylująca wokół zera stopni, a przed nami na trasie całkiem spora rzeczka. Jak ją pokonać? Hadrcorowo czyli zamaczając się po kostki 😱. Wężowo-małpkowo-leniwcowo czyli trzymając się kurczowo czegokolwiek co pozwoliło przemieścić się nad wodą 😉. Sposobem czyli ubierając worki, które dobra duszyczka przygotowała na brzegu i tym sposobem przechodząc rzekę suchą stopą 👍.





13.   POGODA czyli w marcu jak w garncu.

Dwie poprzednie edycje ZADKA, który rozgrywany jest zawsze w pierwszą sobotę marca, charakteryzowała iście wiosenna aura. Jak to mówią do trzech razy sztuka lub ile można kusić los 🤔. ZADEK ad 2025 to istne cztery pory roku: słońce, gęste chmury, wiatr, deszcz, śnieżek, mrozik i to wszystko mieszało się jak w wielkim kotle (ach te moje kulinarne skojarzenia😉). Pesymista powiedziałby – tak to ja się nie bawię, ale optymista by argumentował, że każdy mógł trafić na swoją ulubioną pogodę. Ale poza optymistami i pesymistami, byli też … realiści czyli orgowie, którzy zadbali, żeby po każdym 20 kilometrze można było skorzystać z przepaku.


Zdjęcie: Film i Fotografia Rafał Pulkowski

14.   KĘDZIERZYN-KOŹLE czyli jak poszerzyłem horyzonty.

Gdyby ktoś (odważny 😱😉) obudził mnie w środku nocy dwa lata temu i zapytał z czym kojarzy mi się Kędzierzyn-Koźle odpowiedziałbym bez wahania: z Zakładami Azotowymi i z ZAKSĄ czyli słynną drużyną siatkarską. Minęły dwa lata i trzy edycje ZADKA, i słysząc Key-Key zapala mi się lampka z hasłem Ultra ZADEK. Myślę, że spece od promocji miasta powinni docenić fakt, że dla wielu biegaczy z całej Polski pozytywne skojarzenia z Key-Key wynikają właśnie z tego biegu i jego organizacji.

Zdjęcie ze strony biegu

15.   NAGRODY, MEDALE I PAKIETY STARTOWE czyli coś mi się od życia biegu należy.

Dla niektórych to dodatek, ale dla niektórych istota biegania i coś czym można się wnukom pochwalić. Myślę, że nikt w tym temacie nie czuł się zawiedziony. Medale z kruszcu i formatu jak należy 🥇. Pakiety startowe na odpowiednio wysokim poziomie 👍. Piękne trofea w kształcie liścia dla zwycięzców 🏆 – sam taki dostałem za drugie miejsce open i co ważne pokonałem jednego zawodnika 😅. Rzeczowe dodatki dla mistrzów. Bogate nagrody w loterii dla uczestników biegu, którzy wytrwali do końca zawodów (Tomek jeśli znowu wylosowałem pobyt w spa, to proszę dyplomatycznie zamilknąć 😂). Ale to co mnie urzekło, to pluszowe nagrody dla ostatniego uczestnika każdego z biegów. Zatem zając (Zajęczy Zadek 30 km), wilk (Śladem Wilka 50 km), orzeł (Dziki Orła Cień 70 km) i łoś (Tropem Łosia 100 km) trafiły w godne ręce tych, którzy walcząc pewnie do końca ze swoimi słabościami, nie poddali się i jako ostatni dobiegli do mety. Myślę, że ten pluszak będzie dla nich wspomnieniem tylko dobrych chwil 👏😀 .





I to już koniec piętnastu prawd o ZADKU. Jeśli przebrnęliście do końca, to nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was na Ultra ZADEK 2026. Będzie co pobiegać i będzie co skonsumować 😅😋 .

Komentarze

  1. Przegrać z bufetem żaden wstyd ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie była żadna przegrana. Po prostu musiałem się odpowiednio posilić, żeby napisać taką ... usystematyzowaną relację 😉😋

      Usuń
  2. Oj piękna i ciekawa opowieść w 15, 🤔, tylko 15 punktach 😁, ale były wypełnione po brzegi, także ja czuję się pełny po raz trzeci z opowieści o zawodach w których brałem udział ale jeszcze ani razu nie wystartowałem, i nic to że co roku wpisuje w kalendarz 😭. Mam nadzieję że kiedyś dojadę do Key-Key nie tylko po pakiet ale po medal finiszera. Gratki dla Ciebie i Justyny no i oczywiście Tomka.

    OdpowiedzUsuń
  3. 💯💥💥💥

    OdpowiedzUsuń
  4. Marcin.gluszcz@gmail.com05 marca, 2025 08:35

    Super podsumowanie. Gratulacje

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję i również gratuluję setki 👏👏👏

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

ULTRA BŁATNIA 24H CHARYTATYWNIE DLA KAZIA

  Ultra Błatnia 24 h miała swój mały jubileusz. Była to dziesiąta edycja i mój dziewiąty w niej udział. I zawsze, gdy potem piszę relację zauważam pewien fenomen, ale i paradoks. Ci sami organizatorzy (Madziu, Mati i Grzesiu – wybaczcie 😉, to nie jest przytyk), prawie ta sama trasa, w większości ci sami wariaci, którzy dwa razy do roku spotykają się przy słynnej wiacie w Jaworzu, nawet bufet tak samo doskonały 😋. A ja pisząc swoje wrażenia ze startu mam ten sam dylemat. Nie o czym tu znowu pisać, ale co wyrzucić, żeby relację zrobić krótszą, żeby nawet najwięksi fani mojego „talentu” wytrwali do końca opowiadania 😀. Nie inaczej było i tym razem. Mój przyjazd był w pewien sposób symboliczny. Koniec grudnia operacja łąkotki. Miesiąc później pierwszy asfaltowy start na „Dzikim Ultra”, tydzień później treningowe pohasanie z orgami po trasie biegu „Leśny Lament” (zawody 26 kwietnia) i wreszcie to co tygrysy (a może lwy😉) lubią najbardziej, kolejny tydzień i pierwsze górskie bieg...

10. Jubileuszowy BIEG O ZŁOTĄ SZYSZKĘ

  Wstyd mi to przyznać, ale co roku na „Bieg o Złotą Szyszkę” wybierałem się jak sójka za morze. Zawsze coś stawało na przeszkodzie, abym pojawił się na starcie tego biegu, którego start zlokalizowany był w Bystrej - urokliwej miejscowości w Beskidzie Śląskim. Wreszcie postanowione, na dziesiątej, jubileuszowej edycji nie może mnie zabraknąć 😀. Gdy wyjeżdżałem rano z Rybnika, termometr wskazywał tylko cztery stopnie na plus, ale ostre słońce i błękitne niebo zwiastowały piękną pogodę. Gdy GPS pokazywał niecały kilometr do biura zawodów, zaparkowane gęsto samochody były najlepszym dowodem na to, że poruszam się we właściwym kierunku 😀.  Swoje pierwsze kroki skierowałem przed Hotel Magnus Resort. Byłem w Bystrej pierwszy raz w życiu, ale dokładnie trzydzieści lat temu, w tym miejscu, kręcony był finał teleturnieju organizowanego przez TVP Katowice „Matka i Córka”, w którym wystąpiły ... moja teściowa i moja żona. Ciekawe, czy ktoś pamięta jeszcze ten teleturniej ? Stąd przed...