No nareszcie … czyli moje pierwsze oficjalne treningo-bieganie w wersji covidowej Anno Domini 2021. Ultramaraton Annogórski 30 km i 50 km 😅
Te zawody zaznaczyłem już w moim
biegowym kalendarzu jak tylko pojawiła się pierwsza zajawka. Ultramaraton
Annogórski na dystansach 30 km i 50 km. Napiszę więcej, zdołałem dużo wcześniej
przebiec całą trasę uczestnicząc w dwóch treningach. I napiszę jeszcze więcej
poznałem wtedy dwóch wspaniałych ludzi z Grupy Kapija Sport : Kasię i Adriana,
którzy między innymi odpowiadali za organizację tego biegu.
W pierwotnym terminie bieg
planowany był na 17 stycznia. Panujące obostrzenia nie doprowadziły do jego
odwołania, a jedynie przesunięcia na 24 stycznia. I właśnie w niedzielny
poranek zaplanowaliśmy wyjazd w mocnym rybnickim składzie : Adriana, Grzesiek,
Wojtek, Iza, Asia ze znajomymi, no i oczywiście ja.
W Rybniku pogoda taka w sumie
jesienno-zimowa, ale jak zapowiadał Grzesiek, w opolskim miały być wręcz
wymarzone warunki do biegania. Napiszę krótko, Grzesiek Ty już nigdy nic nie
prognozuj 😂. Jak tylko wjechaliśmy na teren województwa opolskiego spotkał nas
śnieżny armageddon – śnieżyca, widoczność prawie zerowa i samochody na
autostradzie jadące w tempie wskazanym do jazdy w mieście. Oczywiście policja
czyli Ada zamiast reagować to sobie smacznie spała na miejscu pasażera 😉.
Po siódmej zameldowaliśmy się w bazie zawodów i obserwowaliśmy jak samochody „tańczą” próbując prawidłowo zaparkować.
Wiadomo, że covid spowodował, że
samo bieganie nie mogło odbyć się według zasad, które znamy z oficjalnych
biegów. Był pomiar czasu, był pośredni limit czasu na 30 km, była bardzo profesjonalnie
oznakowana trasa, były medale, ale nie było wspólnego startu. Odbywał się on pojedynczo między 8.00 a 10.00. Ale komu to w ogóle przeszkadzało ? Ważne, że
otrzymaliśmy możliwość startu. Ale dla mnie, dużo ważniejsze było to, że
została w nas wszystkich wlana nadzieja, że być może w niedługim czasie będzie
można wystartować w oficjalnych zawodach.
Mimo, że start był indywidulany
bardzo szybko wspólnie z Grzesiem i Adą połączyliśmy nasze siły i biegliśmy
razem. Znałem całą trasę z wcześniejszych treningów, więc mniej więcej
spodziewałem się tego co możemy na niej spotkać … no może poza ogromną ilością
topniejącego śniegu i błota.
Duszą towarzystwa okazał się Grzegorz, który wyznaczył nam tempo biegu i praktycznie co chwilę zabawiał nas ciekawymi historyjkami, chcąc chyba, żebyśmy szybko zapomnieli o jego prognozie pogody 😂. No i oczywiście nie wolno było przy okazji zapominać patrzeć pod nogi, bo czekały na nas różne zasłonięte przez śnieg niespodzianki.
Na pierwszym samoobsługowym
bufecie dobiegła do nas jeszcze Asia ze znajomymi, i tak w sumie w rybnickiej
grupie pokonywaliśmy kolejne kilometry. Aśka fajnie było Cię spotkać, pożartować,
polecieć „z górki na pazurki”, powspominać dobre biegowe czasy (mam nadzieję,
że nasze dzisiejsze wspólne zdjęcie nie wyszło „poruszane”). Widzę, że podobnie
jak u mnie, energia biegowa Cię rozpiera i głód biegania jest ogromny. Wierzę,
że spotkamy się na jakimś szalonym ultra.
Niestety po 20 kilometrze, na całej trasie zaległa gęsta mgła i ciężko było podziwiać piękno annogórskiego krajobrazu. Ciężko też było pogadać, bo w zasadzie biegacze wydeptali wąską biegową, gliniastą ścieżkę, która wymuszała poruszanie się gęsiego. Adriana w swoim stylu analizowała wszystko w ciszy i spokoju, i zapowiedziała, że wnioski z dzisiejszego biegania przedstawi w drodze powrotnej w samochodzie. Uprzedzając fakty, w samochodzie, w oczekiwaniu na pogłębioną analizę Ady wyłączyłem nawet odtwarzacz. Wreszcie Adriana przemówiła jednym zdaniem : „fajnie, że na ten bieg zabrałam nakładki z kolcami na buty”. No powiem, że teraz ja zamilkłem i do następnego startu będę analizował to jedno, jakże ważne zdanie 😂.
I tak spokojnie mieszcząc się w limicie czasowym dobiegliśmy do 30 kilometra. Tu był czas na podjęcie decyzji, co dalej … Asia i Grzesiek polecieli dalej, hen aż na 50 km. Gratuluję Wam dzisiejszego osiągnięcia 👍. A dla mnie i Ady oraz Wojtka i Izy, metą był trzydziesty kilometr. Wojtek oczywiście pokonał go najszybciej z naszej czwórki 👍 i podejrzewam, że jako jeden z najszybszych biegaczy. Na mecie skromnie oznajmił, że to był taki większy trening. Aż strach pomyśleć, co to będzie jak znowu pozwolą mu polatać na asfalcie.
Dzisiejsze warunki do biegania były bardzo trudne. Na pewno niejeden z biegaczy zaliczył uślizgi, zaś stroje zawodników wbiegających na metę całe były ochlapane błotem, ja żeby nie być gorszym też miałem oblepiony strój, tyle że … ostem i do teraz nie wiem, jak udało mi się go tyle załapać 😂. Najważniejsze, że wszyscy zakończyliśmy te covidowe zawody w jednym kawałku i z nadzieją, że już niedługo będzie nam dane polatać bardziej oficjalnie.
Na koniec, słowa podziękowania dla Kasi i Adriana osobiście oraz wszystkich współpracowników z Grupy Kapija Sport. Wykonaliście mega pracę i jestem Wam mega wdzięczny. Dziękuję Wam, że nie poddaliście się i zorganizowaliście ten bardzo udany trening oczywiście z zachowaniem obowiązujących obostrzeń. Było wszystko co nam biegaczom było potrzebne i na tym zakończę, bo trudno w paru słowach podziękować za Waszą pracę i poświęcenie 👏.
Jak zawsze mogę podpisać i zgodzić się z 99% bardzo konkretnej, treściwej i wesołej relacji naszego Kronikarza Biegowego. To wszystko co opisał Jacek, stworzyło ten dzień wyjątkowym: mega ogromny wysiłek i chęci organizatorów, odjechane towarzystwo, specjalna pogoda na zamówienie Grześka, uśmiech, radość, wysiłek i zmęczenie... ale o to w tym chodzi��
OdpowiedzUsuńNie było tylko 1% z treści relacji Jacka: nie było snu !!! Nikt nie spał !!! Od rozpoczęcia trasy do jej zakończenia wszystko było pod stałą kontrolą.
Jacek, tyle lat jesteś już na tym świecie a nie wiesz, że my nigdy nie śpimy ? Czuwamy, rozmyślamy, planujemy, przemyśliwujemy ������
Z mojej strony również ogromne: Dziekuję dla każdego, dzięki komu ten dzień był taki niepowtarzalny.
Do następnego...
Adriano, dziękuję za fajny komentarz. Już jakiś czas z Tobą biegam, a mimo to zdarza mi się jeszcze popełniać szkolne błędy. Oczywiście, jak mogłem podejrzewać, że przed tak ważnym biegiem Ty mogłaś zasnąć ? A do wszystkich czynności, które wymieniałaś, gdy myślałem że spałaś, dodałbym jeszcze "pogłębione analizowanie".
UsuńA tak na serio, dziękuję za biegowe towarzystwo, wniesienie tej odrobiny spokoju do tego mojego szalonego sposobu biegania i ... do następnego.
Jacek jak zwykle relacja dokładnie oddała klimat tych zawodów. Dodam tylko, że nas śnieżyca zastała już w Rybniku bo akurat wyjeżdżaliśmy w tym czasie. Na trasie kupa stresu bo warunki były fatalne. Widoki na miejscu wynagrodziły wszystko. Też mam nadzieję, że powoli wróci wszystko do normy i znowu będziemy się spotykali razem na lini startu :) Pozdrawiam Was wszystkich
OdpowiedzUsuńserdecznie! Do następnego :)
Muszę jeszcze dodać.. Gratuluję Wam dobrego wyniku bo my zmieściliśmy się w limicie dosłownie na styk 😉
OdpowiedzUsuńIza dzięki za miłe słowa. Ja Ci powiem, że największy stres miałem w samochodzie, jak jechałem w tej śnieżycy. Potem jak już wbiegłem na trasę i zobaczyłem trochę biegowych wariatów wokół to od razu zrobiło się raźniej. A jak jeszcze mogłem sobie polatać na oznakowanej trasie, to co mi więcej trzeba. Masz rację krajobrazy bajkowe. Poznałem już Annaberg jesienią, zimą, no to teraz czas na wiosnę. Wynik dla mnie jest zawsze sprawą drugorzędną, bo wychodzę z zalożenia, że zwycięzcą jest każdy, kto ruszy cztery litery z siedzenia. Podzielam Twoją nadzieję, że pokonamy covid i pozwolą nam na biegowe zawody na świeżym powietrzu. Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i Wojtka, który minął mnie na trasie jak odrzutowiec.
Usuń