Przejdź do głównej zawartości

ULTRA BŁATNIA CHARYTATYWNIE 24H DLA KRYSTIANKA


To już była jedenasta edycja Ultra Błatniej i przy okazji zaliczyłem swój mały jubileusz, bo do gościnnego Jaworza zawitałem po raz dziesiąty. Ja, u którego świętem jest trzykrotny start na tym samym biegu, w tym przypadku całkowicie straciłem głowę i przy okazji … żołądek 😉 dla tego wszystkiego co się zaczyna w pewnej wiacie, a kończy na szczycie Błatniej i … tak w koło Macieju.

Trasa biegu prosta jak konstrukcja cepa – pika w górę z pewnym bagiennym odcinkiem przed szczytem i pika w dół. Oczywiście ja zawsze jakimś dziwnym trafem wprowadzam pewne innowacyjne przebiegi i nie inaczej było tym razem 😉. Wyżywienie – palce lizać i tu organizatorka Magdalena zaskoczyła mnie pewnym rozwiązaniem. O tym wszystkim poczytacie w tej relacji. 


Ale jest coś, co za każdym razem sprawia, że mnie staremu chłopu ciężko ukryć wzruszenie. To bohater każdej edycji – dziecko, które wymaga naszej pomocy ❤️. Pomocy finansowej, ale myślę, że też pomocy takiej od serca – pokazania, że kilkaset osób z różnych zakątków województwa, albo i dalej przyjechało w ten szczególny dzień, aby swoją obecnością wesprzeć go w codziennej walce z chorobą. Pokazać, że nie tylko wrzucamy datki do skarbonki, ale przelewamy litry potu przez kilka, kilkanaście godzin, a niekiedy i całą dobę, nie dla jakieś nagrody czy pucharu, ale tak zwyczajnie z potrzeby duchowego wsparcia dziecka i jego rodziców.

Co dodatkowo mnie wzrusza, to fakt, że w kolejnych edycjach Błatniej pojawiają się, niekiedy na chwilę, a niekiedy na dłużej, rodzice dzieci, które wspieraliśmy w poprzednich latach, jakby w takim symbolicznym geście podziękowania, a zarazem pokazania, że to wydarzenie i ich uczestnicy tworzą jedną, wielką rodzinę ludzi o ogromnych sercach ❤️❤️❤️.

Na imprezę po drodze zabrałem Łukasza, który debiutował w tym biegu, więc w czasie jazdy miał sporo pytań na temat tego co go może spotkać na miejscu. Obrazowo starałem się opowiedzieć o wszelkich niuansach, kładąc nacisk na to, że Ultra Błatnia to przede wszystkim zabawa dla każdego w każdym wieku, gdzie nieważne czy zrobisz jedną pętelkę czy pętelek kilkanaście, zasługujesz na miano bohatera. Oczywiście starałem się symbolicznie tylko opisać kwestię korzystania z bufetu, bo konkurencja w tym zakresie nie była mi potrzebna 😂.


Jak tylko dojechaliśmy w okolice wiaty w Jaworzu, przywitałem się z wieloma znajomymi, którzy podobnie jak ja zaczynają ustalenie kalendarza biegowego od wpisania do niego terminu zimowej i letniej Ultra Błatniej. Potem wizyta w biurze zawodów, a tam odebranie numeru startowego 56 – no cóż trzeba powoli oswajać się z tą liczbą 😉 i pakietu startowego z książką – niespodzianką. Mam wrażenie, że przydział tych książek to nie jest tylko ślepy los 🤔😉. Miałem już książkę o tym jak przeżyć samemu w lesie, przepisy na potrawy z darów lasu, a teraz chyba awansowałem z dwa „lewele” wyżej, bo czekała na mnie pozycja … „Mój apetyt na Włochy”. Na pewno szybko zabiorę się za lekturę, tylko jakoś nie widzę się w roli wykonawcy tych przepisów 😉.


Jeszcze za bardzo nie ochłonąłem po obejrzeniu pakietu, a tu moja "rodzinka adopcyjna" czyli Justyna i Marek, zaprosili mnie do wspólnej fotografii z bohaterem dzisiejszej edycji czyli Krystiankiem i jego najbliższymi. Na zdjęcie załapał się także Rafał, ale jak zapewniły mnie Nowaki, jego adoptować nie będą 😉.

Krystian zmaga się z  padaczką, niepełnosprawnością ruchową i intelektualną w stopniu umiarkowanym, delecją części chromosomów i autyzmem dziecięcym. Każde najmniejsze nawet wsparcie umożliwia mu kontynuację leczenia i rehabilitacji, stąd gorąco zachęcam czytających tę relację do skromnego nawet datku. Tutaj znajdziecie szczegóły: https://www.siepomaga.pl/krystian-maga


Biegamy, bawimy się i przy okazji wspieramy, ale ważne jest, aby ta nasza obecność została utrwalona i była cenną pamiątką z tego pięknego dnia. O to miało zadbać między innymi dwóch Tomków. „Polują” na nas z aparatem w różnych częściach trasy, pokazując naszą radość, wysiłek, skupienie czy ból, a tymczasem jeszcze przed startem udało mi się „upolować” ich obu na wspólnej fotografii.


Start zaplanowano w samo południe, zostało jeszcze parę minut, więc niby przypadkiem rzuciłem okiem, jakie dobroci serwuje tym razem sławetna wiata. Dania na ciepło dopiero były na etapie przygotowania, ale blachy pełne ciast wszelakich po prostu kusiły. Nagle stała się rzecz niespotykana, bo przecież „artykuł 32, paragraf 17, ustęp 48, punkt 73 regulaminu Błatniej” 😂 wyraźnie mówi, że z dobrodziejstw wiaty można korzystać dopiero po ukończeniu pierwszej pętli. I wtedy na własnej skórze przekonałem się co znaczy kuszenie przez kobietę. Magdalena – jedna z trojga dyrektorów tego wydarzenia zakomunikowała mi, że spokojnie mogę się tym wszystkim poczęstować, no bo „jak to chcesz Jacku z pustym żołądkiem zdobywać Błatnią”?. Mam strasznie słabą wolę, więc wszystko co się działo potem pominę milczeniem 😉😋😱.




W ostatnim momencie zdążyłem na start i ruszyłem pod górę ociężale niczym lokomotywa z wiersza Tuwima 😅.


Sama trasa niczym mnie nie zaskoczyła – zmuszała do wysiłku, ale dawała wiele radości. Zwieńczeniem naszego trudu był słynny tron w połowie biegu





i zapierające dech widoki. A że przy okazji na początku było sporo słońca, „trochę” parnego powietrza i latających wszelakiej maści owadów, to już taki mały bonusik 😉.

 



Innym bonusikiem była możliwość odwiedzenia schroniska na szczycie i nie powiem, na drugiej pętli zimna, cytrynowa zerówka dała mi sporego kopa do dalszego biegu.




Nie wiem dlaczego, ale jedna z legend Błatniej mówi, że dowodem na udział w wydarzeniu jest numer startowy, potwierdzenie udziału na liście obecności oraz … zdjęcie z Reclikiem 😉😂. 

Zatem po kolei, bo zdjęcia ze mną to nie tylko selfiki, ale także pewna historia. Poznajmy więc historie wybranych uczestników Błatniej.

Magda, dla rozróżnienia od Magdaleny – matki – dyrektor.

Z Magdą przebiegłem już w życiu sporo kilometrów, a w zasadzie pętelek, bo często się zdarza, że spotykamy się na zawodach, które mają „pętelkową” formułę. Wtedy ja dzielnie staram się dotrzymać jej kroku, a nawet ją prześcignąć na … pierwszej pętelce 😅. Na to co się dzieje później spuśćmy zasłonę milczenia. Tym razem Magda, nie wiedzieć czemu, starała się wskazać mi wiele zalet jak najrzadszego korzystania z … bufetowej wiaty 😱. Wiadomo przecież, że takie starania z góry skazane są na niepowodzenia, ale podziwiam ją za jej wytrwałość w tym względzie. Cosik czuję, że najwyższa pora wrócić do naszej rywalizacji na pierwszej pętli poczynając od Dzikiego Ultra w styczniu 2026.


Zbyszek

Stanowi niewątpliwą ozdobę tej imprezy. Każdorazowo w stroju Mela Gibsona z „ Braveheart - Waleczne Serce” z nieodłącznym okrzykiem „Freedom” wzbudzał zainteresowanie i aplauz wśród napotkanych turystów. Co prawda w trakcie biegu, ktoś mi powiedział, że to nie jest „freedom”, ale … „idą” i chodzi nadciągających zawodników, ale nie dałem temu wiary 😂.


Justyna i Marek

Czyli moja adoptowana rodzinka. To znaczy oni mnie na jednej z pierwszych edycji Błatniej zaadoptowali, a ja się łaskawie zgodziłem 😄. Urocze, biegające małżeństwo kochające w bieganiu wszystko to, co i ja kocham. Nic więc dziwnego, że spotykamy się wszędzie tam, gdzie biegi mają te nieuchwytne „coś".


Agnieszka

Ta dziewczyna to mi dopiero podpadła przed biegiem 😉 . Kilka dni temu wysłałem jej parę pytań dotyczących pewnych zawodów, w których kiedyś startowała. Minęło parę dni i nic. Dopiero teraz odnalazła moją nieodczytaną wiadomość na … 247 pozycji 😉😱. Bardzo starała się odpokutować swój błąd, barwnie opowiadając mi o rzeczonym biegu. Dając wyraz swojej złości, udało mi się ją na chwilę wyprzedzić o błysk kijka na ... setnym metrze trasy, po czym ona zgrabnie pomknęła pod górę, a ja kilka minut łapałem oddech 😄.



Max

Podziwiam tego człowieka. Kilka klas lepszy ode mnie, a podjął się karkołomnego zadania – postanowił towarzyszyć mi na pierwszej pętelce, abym się nie zgubił. Dziękuję za fajne rozmowy, pamiątkowe zdjęcia z tronu i … zawrócenie mnie, gdy zamiast skręcić za Przykrą, już szykowałem się do zbiegu do … Wapienicy 😀.





Ekipa „Łapaczy Zachodów Słońca” czyli Agata, Janusz i Adriana – moi krajanie

Spotkałem ich osobno na trasie i o różnych porach, ale ich przykład pokazuje, że udział w Błatniej jest dla każdego. Agata zabrała swoje córki, które dzielnie pokonały całą trasę, Janusz co zawody uświadamia mi, że bariery są tylko w głowie, a wiek to tylko liczba. Adriana zawitała na zawody, gdy ja już je powoli opuszczałem. Była okazja do wspólnej fotografii, zamienienia paru słów, ale też pokazanie, że do tego charytatywnego wydarzenia jakim jest Ultra Błatnia 24h można dołączyć o każdej godzinie pomiędzy południem w sobotę i południem w niedzielę.




Kasia i Bogusia

Dziewczyny, które mają więcej humoru i energii ode mnie. Kasia mimo zmagania się z kontuzją, znalazła siły i czas, aby pokonać trasę. Spotykając je na Błatniej zawsze w głowie mam charakterystyczne dzwonienie puszkami, gdy zachęcają przypadkowych turystów do wsparcia akcji. A także to, że walczą na Błatniej do ostatniej godziny 👏. Zdrówka dla Was obu i z niecierpliwością czekam na kolejne relacje z waszych górskich wycieczek.


Agnieszka

Ta dziewczyna zaskoczyła mnie dwukrotnie. Pierwszy raz stwierdziła, ze skoro z wieloma osobami robię sobie selfie, to ona też sobie ze mną zrobi. A potem no cóż … jej skok na trasie zasłużył na pięć razy 10, przy moich skromnych pięć razy 6, w kategorii oceny za walory artystyczne 😉.



Bogdan

Znajomy z ekipy „Spartanie Dzieciom”. Zaryzykuję tezę, że przyjeżdżając na Błatnią pokonał najdłuższy odcinek. Ale co to dla niego? Można go spotkać wszędzie tam, gdzie liczy się pomoc drugiej osobie i ogromne serce. Miło cię było spotkać i do zobaczenia na kolejnych biegach ze szczytnym przesłaniem 👍.

 


Sylwia i Beata

No dziewczyny, tego braku szacunku dla starszego pana to wam długo nie zapomnę 😉😂. Tak mnie wyprzedzać na trasie, kto to widział. O jednym tylko zapomniałyście - Reclik włącza tryb „bieganie” tylko w dwóch przypadkach: gdy widzi fotografika i gdy wyczuwa bliskość bufetu😅. Stąd wicie, rozumicie, nie mogłem dopuścić, abyście były przy wiacie przede mną 😉. Ale za to w rywalizacji kto ma ładniejszy uśmiech, zdecydowane 2:1 dla was 😀. No i Sylwio, duże brawa za prace artystyczno-malarskie przy ... koledze Zbyszku 😉👏.


Marek

Tego to z kolei musiałem trochę „przyśpieszyć” 😉. Facet co najmniej trzy klasy lepszy ode mnie, urocza małżonka Dorota z dziećmi dodawała każdemu z nas pozytywnej energii w okolicach wiaty 👏, ale od czasu do czasu chciałaby widzieć męża, a ten opierniczał się na trasie i oddawał grupowym rozmowom. Stąd najlepiej jak potrafię zmotywowałem go do podkręcenia tempa 😅. Dorotko udało mi się?

 
 

Wandzia i Agata wraz z Iskrą

Tutaj aktorką pierwszego planu była bez wątpienia Iskra. Tak przyjaźnie na mnie spojrzała, coś tam sz(epn)czeknęła do uszka 😉, więc paniom nie pozostało nic innego jak się zatrzymać i zrobić naszemu duetowi zdjęcie. Wandziu dziękuję, że w tym ferworze walki o kolejne podejścia na Błatnią zrobiłaś chwilę oddechu i zgodziłaś się na wspólne zdjęcie 😀, bo wiesz jak jest – nawet ja zdążyłem się już nauczyć, że Twoja obecność na imprezie oznacza jedno: „chcesz się liczyć w środowisku, to musisz tu być”.

 


Ekipa strażaków z OSP w Jasienicy

Panowie duże brawa 👏. W tych strojach i w tym słońcu, wasze włączenie się akcji zasługuje na pełny szacunek. A jednemu z Waszych kolegów, z którym łączy mnie doświadczenie zawodowe, jeszcze raz podpowiadam … tylko Poznań.


Grzesiek, jeden z ojców – dyrektorów

Ten dopiero mi zabił klina 😀. Na moją sugestię, że skoro już tyle razy jestem na Ultra Błatniej, to może warto abym odświeżył nieco trasę i po swojemu ją oznakował 😉, odparł że to jest mimo wszystko biegowa zabawa, a nie walka o przetrwanie 😱, stąd moja propozycja odpada. Ale skoro jestem chętny, to w edycji zimowej może powierzyć mi rolę … opiekuna bufetu 😱. I mam teraz o czym myśleć przez najbliższe miesiące.


Tomasz oraz Magdalena, Grzegorz i Mateusz czyli mistrz fotografii i trójka dyrektorów

Nie byłoby tych edycji Ultra Błatniej, nie byłoby tych wzruszeń, radości i tej pomocy udzielanej dzieciom, gdyby nie trójka wspaniałych ludzi. Nie robią wokół siebie tyle hałasu co ja, ale ze spokojem, skromnością i determinacją organizują dla nas wszystkich te wspaniałe zawody. Kolejny raz napiszę, że podziwiam Was za to co robicie 👏👏👏. I tak sobie myślę, że od takich młodych ludzi jak Wy, mogę oczekiwać, że zorganizujecie jeszcze wiele edycji, a ja nawet gdy na starość stać mnie będzie tylko na jedną pętelkę, albo tylko na odwiedzenie … bufetu 😉, to z radością do Was zawitam, bo dzieci oczekujących Waszej pomocy jest wiele.

I zapytacie skąd w tym wszystkim wziął się Tomasz, jeden ze stałych uczestników Ultra Błatniej. Gdy zapragnąłem mieć pamiątkowe zdjęcie z całą trójką dyrektorów, to nie mogłem tego zadania powierzyć byle komu. Tomasz stanął na wysokości zadania i … za drugim razem udało mu się zrobić zdjęcie, na którym Magdalena ma otwarte oczy 😃. Tomku to nie twoja wina, że ona zamiast zapozować do zdjęcia, za pierwszym razem oddała się marzeniom 😉.

 


 

A ja, jak zwykle:

- musiałem się zgubić, bo zamiast zbiegając, skręcić w prawo, poleciałem sto metrów prosto. Ale, uspokajam … szybko zawróciłem. A na dowód załączam zdjęcie z feralnego miejsca.


- znowu przybrałem na wadze po powrocie do domu, bo „troszeczkę” pod tą wiatą pokonsumowałem 😋😋😋.

 
- i oczywiście do zdjęcia z medalem zapozowałem 😀.


Moje pożegnanie z letnią edycją Ultra Błatniej 2025 spiąłem piękną klamrą. I tak jak rozpoczynałem swój udział od wspólnej fotografii z rodziną Krystianka, tak swój udział zakończyłem wspólnym, ramkowym zdjęciem z głównym bohaterem wydarzenia – Krystianem, życząc mu przy okazji wielu sił, zdrowia i tego, aby mimo codziennych trudności, ten dziecięcy uśmiech nie schodził z jego twarzy👏👏👏.


Ps. Spożywając te wszystkie smakowitości, na chwilę poprosiłem Magdalenę, aby zaopiekowała się moim smartfonem. Podobno nic z nim nie robiła, ale ja widziałem, że chcący czy niechcący coś przy nim majstrowała. Jako dowód załączam efekt jej „opieki” 😂😂😂  



W relacji wykorzystałem zdjęcia autorstwa: Tomasza Wysockiego, Tomasza Dury i Marka Nowaka no i selfika Magdaleny Krzemień 😂😉. A Maxowi, Renacie i Agacie dziękuję za wykonanie zdjęć ... Reclika 😉

Komentarze

  1. patrząc na ten skok, już rozumiem czemu założyłeś plecaczek tył do przodu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie tył do przodu??? 😉 Plecaczek miał z przodu napis "Elite", to jak się ktoś obrócił to widział, że ściga go elita 😉. Gdybym ten napis miał na plecach, to za mną nie miałby go kto czytać 😉😂

      Usuń
    2. napis z tyłu zachęciłby początkujących biegaczy. No nic o innych nie myślisz!

      Usuń
    3. Wierz mi, za mną nikt nie leci, bo nawet ci słabsi ode mnie lecą właściwą trasą biegu 😉

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

ULTRA BŁATNIA 24H CHARYTATYWNIE DLA KAZIA

  Ultra Błatnia 24 h miała swój mały jubileusz. Była to dziesiąta edycja i mój dziewiąty w niej udział. I zawsze, gdy potem piszę relację zauważam pewien fenomen, ale i paradoks. Ci sami organizatorzy (Madziu, Mati i Grzesiu – wybaczcie 😉, to nie jest przytyk), prawie ta sama trasa, w większości ci sami wariaci, którzy dwa razy do roku spotykają się przy słynnej wiacie w Jaworzu, nawet bufet tak samo doskonały 😋. A ja pisząc swoje wrażenia ze startu mam ten sam dylemat. Nie o czym tu znowu pisać, ale co wyrzucić, żeby relację zrobić krótszą, żeby nawet najwięksi fani mojego „talentu” wytrwali do końca opowiadania 😀. Nie inaczej było i tym razem. Mój przyjazd był w pewien sposób symboliczny. Koniec grudnia operacja łąkotki. Miesiąc później pierwszy asfaltowy start na „Dzikim Ultra”, tydzień później treningowe pohasanie z orgami po trasie biegu „Leśny Lament” (zawody 26 kwietnia) i wreszcie to co tygrysy (a może lwy😉) lubią najbardziej, kolejny tydzień i pierwsze górskie bieg...

ULTRA ZADEK - Dziki Orła Cień czyli 70 km na … kijkach

  Trzecia edycja Ultra ZADEK i mój trzeci w niej udział. O moich poprzednich startach w Key-Key napisałem już tysiące słów i pewnie teraz mógłbym napisać ponownie sążnistą relację. Ale całkiem niedawno przysłuchując się pewnej ważnej dla mnie dyskusji, ważnych dla mnie osób usłyszałem, że kluczowe jest … usystematyzowanie przekazu, cokolwiek to znaczy 😉. A dla Reclika znaczy to tyle, że z perspektywy trzech kolejnych startów można tę moją relację trochę … uporządkować, co nie znaczy, że stanie się przez to … krótsza 😀. Zdjęcie ze strony biegu  Stąd moi Drodzy Czytelnicy, cała prawda o ZADKU w … 15 punktach. Kolejność nie ma znaczenia, a może i … ma 😉. 1.     WYŻYWIENIE czyli zaczynamy od sprawy najważniejszej. Na te zawody nie trzeba brać niczego do jedzenia i mówi Wam to ... Reclik. Nie potrafię ogarnąć do końca proporcji między zadkowym bieganiem a zadkowymi bufetami 🤔😉. A w zasadzie co na ZADKU czemu służy 😂. Idealne rozmieszczenie bufetów co 10 kilometr...

ULTRA BŁATNIA 24H DLA KSAWEREGO

  Moja kolejna relacja z Błatniej. I pewnie myślicie co nowego można napisać z imprezy, która odbywa się dwa razy do roku i na której od wielu lat się bywa ? A ja niezmiennie odpowiadam, zawsze mam potężne dylematy co pominąć, co skrócić, bo tak wiele się dzieje. I zawsze straszę Magdalenę, Mateusza i Grzegorza, że zostanę tu kiedyś pełną dobę i napiszę … epicką relację 😱😂. I Oni zawsze słuchają tej mojej zapowiedzi z przerażeniem w oczach. I bynajmniej nie martwią się rozmiarami mojej opowieści, ale tym, czy ten dobrze zaopatrzony bufet byłby w stanie wytrzymać moje wizyty przez całą dobę 😂😋. Nie uwierzycie, ale robiąc te kilometry na poszczególnych pętlach, przyplątała się do mnie pewna szlagierowa piosenka zespołu Baciary, którą usłyszałem na jakimś plenerowym festynie poprzedzonym biegiem. Przyplątała się i odczepić nie mogła 😉. I już oczyma wyobraźni słyszę te głosy oburzenia – Reclik ty słuchasz takich piosenek ? 😱 A ja zawsze zastanawiam się jak to możliwe, że pios...